O mnie

Moje zdjęcie
Mówi się, że jeśli chcesz mieć lepiej zorganizowany czas, to należy dołożyć sobie jakieś zajęcie. Ponieważ obowiązków mi nie brakuje i mam mało czasu, postanowiłam pisać jeszcze bloga. Tematyka niezobowiązująca, ale z drugim dnem. Przedstawiam swoje interpretacje oglądanych dla przyjemności seriali, z których wynika czasem coś poważnego. Mieszam w filmowym kotle i wybieram z niego perełki. Oglądam z każdej strony i Wam prezentuję.

niedziela, 26 czerwca 2011

Ring. Drugie starcie. Gra o Tron

Kilka dni temu zakończył się pierwszy sezon "Gry o Tron". Jest to dobry moment, aby wypuścić go na ring.

Plusy
1. Serial "Gra o Tron" został stworzony na kanwie sagi "Pieśń Lodu i Ognia". Bardzo się cieszę, że produkuje go HBO, bo to dobrze wróży temu serialowi. Kibicuję mu bardzo, ponieważ już raz zawiodłam się na serialu tworzonym na podstawie powieści fantasy. Książki Georga R. R. Martina pochłaniałam równie chętnie, co i cykl T. Goodkinda "Miecz Prawdy". Ten drugi cykl również doczekał się ekranizacji. Niestety, ta okazała się totalną klapą, przynajmniej dla mnie. Nie będę się o nim rozpisywać, bo przyznaję, obejrzałam tylko kilka odcinków. Nie mam więc szerokich podstaw do jego omawiania. Na podstawie tego przykładu, można jednak stwierdzić, że wszelkie ekranizacje powieści, w tym fantasy szczególnie, są przedsięwzięciem karkołomnym. Szybko zniechęciłam się do "Miecza Prawdy", ponieważ forma nie dorasta do treści. Efekty specjalne są nienaturalne, charakteryzacja bohaterów - podobnie. Tymczasem w "Grze o Tron" szczegóły są dobrze dopracowane i cieszą oko. Fakt, że realizatorzy tego serialu mieli nieco prostszą pracę. "Miecz Prawdy" zawiera dużo więcej elementów fanatasy, w "Grze o Tron" mamy właściwie tylko smoki (i to w wieku niemowlęcym, tudzież mieszkające jeszcze w jajach) i Innych. Dla porównania zamieściłam poniżej zapowiedzi obu seriali. Zaznaczam, że wybrałam moim zdaniem najlepsze. Zwróćcie uwagę, że czołówka Gry o Tron" jest surowa i koncentruje się na bohaterach, a "Miecza Prawdy" powala efektami specjalnymi (które okazują się mało specjalne).
2. Wielki plus należy się za dobór aktorów. Nie są to aktorzy znani z innych seriali czy filmów, zatem nie opatrzyli się jeszcze widzom. Są świeży i zaskakujący. Choć żaden z nich nie jest hollywoodzko piękny, to większość silnie  przyciąga uwagę. Do moich ulubieńców należą:
Bran - jest jak niewinny aniołek, który widzi więcej i słyszy więcej.
Catelyn - jest żoną Namiestnika, ale nie wygląda jak porcelanowa laleczka. Jest kobietą z krwi i z kości i spokojnie mogłaby uchodzić za wzór dla feministek. Jest odważana, pewna siebie, a interes rodziny rozumie w trzeźwy i praktyczny sposób.
Sansa - żona przyszłego Joffrey'a.  Prześliczna kandydatka na królową, nie mająca w sobie z nic z typowej nastoletniej piękności. Świeża, delikatna i intrygująca  jak lisiczka.
Cersei i Jaime,  Daenerys i Viserys - rodzeństwa o niepokojącej urodzie i skłonnościach. Połączone są nie tylko wolą zwyciężania, ale i kazirodczą miłością (choć w przypadku Daenerys wynika to z  przymusu). 
3.Moim ulubionym wątkiem w filmie jest historia o Daenerys i Khalu Drogo. Od pierwszej chwili, w której zobaczyłam Daenerys byłam przekonana, że wątek o niej zostanie dobrze poprowadzony i będę go bacznie śledzić. Grająca ją aktorka ma niezwykłą urodę, która jeszcze bardziej uwydatnia się u boku Khala Drogo. Daenerys jest jak mglisty księżyc - mała, krągła o srebrnych włosach i fiołkowych oczach. Drogo przy niej to góra. Ogromny, nieludzko silny i czarny jak jego czyny. Daenerys przy nim lśni i oświeca blaskiem jego dziką naturę. To jedna z najbardziej bajkowych historii w "Grze o Tron" i moim zdaniem najciekawsza. Już nie mogę się doczekać dalszych losów królowej smoków.
4. Kolejny plus za bajeczną scenografię. Zdecydowanie prym w niej wiedzie Mur i siedziba Lysy Tully- Eyrie. Niezwykły wystrój komponuje się świetnie z rewelacyjnymi scenami. Warownia Eyrie wygląda jak utkana z wiatru. Zasiadając na tronie wyglądającym na zawieszony w powietrzu, Lysa karmi piersią swojego kilkuletniego (7-8 letniego?) pierworodnego syna . Scena jest przednia, więc zamieszczam ją poniżej.
5. Kończę początkiem, czyli czołówką. HBO nie zawiodło i tym razem. Znajdziecie na niej całe Westeros przedstawione w formie trójwymiarowej mapy. Mechaniczne elementy przedstawiają najważniejsze budowle i miejsca. Warto też zwrócić uwagę na Mur i miniaturową windę - majstresztyk!


Minusy
 1. Serial przemknął jak błyskawica. Dziesięć niedługich odcinków to zdecydowanie za mało na rozbudowanie wszystkich wątków i ukazanie głębi zależności, relacji i charakteru bohaterów. Gdyby był wydłużony choć o dwa (co jest serialowym standardem) myślę, że jeszcze bardziej wciągnąłby do świata Siedmiu Królestw.
 2. Uważam, że odcinki są bardzo nierówne. Cześć z nich wbija w fotel (ostatni odcinek spijałam każdym zmysłem), inne są nieco nudne. Podobnie jest z niektórymi wątkami. Na rozbudowanie niektórych z nich nie starczyło już czasu, podczas gdy niektóre sceny (raczej nieistotne) są bardzo eksponowane. Wiem, że seks zawsze jest wabikiem na widza, ale czasem wolałabym żeby realizatorzy z niego zrezygnowali na korzyść innych tematów. (Przyznaję jednak, że często sceny te są naprawdę zabawne i zaskakujące. Jedną z moich ulubionych to spotkanie Greyjoy' a z Rose jadącą na wózku z burakami. Niestety nie mogę jej tu zamieścić ze względu na YT-owe ograniczenia, ale kto sprytny, ten sam ją odnajdzie).
 3. W porównaniu do książki, mało eksponowane są postaci dzieci i wilkorów. Tych drugich żałuję bardzo. Miałam nadzieję, że pooglądam te sprytne stworzenia i nacieszę się ich majestatycznym wyglądem. No, ale w serialu jak i w życiu, zwierzęta są mniej atrakcyjne do rozebranych kobiet :(
 4. Film może rozczarować tego, kto spodziewał się dużej dawki fantasy. Choć książka zalicza się to tego gatunku, to zarówno serial jak i powieść mają mało charakterystycznych dla niego smaczków. Jedynym tropem są smoki, które wykluwają się dopiero na zakończenie, w związku z czym nie bardzo mamy okazję poznać je bliżej i Inni. Innych poznajemy w  pierwszym odcinku i przez cały okres kontynuowania historii niczego konkretnego o nich się nie dowiadujemy. Sama historia jest zatopiona w zbliżonych do średniowiecznych realiach. Akcja dotyczy przede wszystkim walki o władzę, a nie jak w przypadku większości tego typu utworów, ścierania się dobra i zła. Tutaj nie jest to tak proste. Nie ma dobrych i złych postaci, takie proste podziały nie istnieją. Są tylko przegrani i zwycięzcy.
5. Jeśli wydaje Ci się, że dzisiejszy świat jest bezwzględny, skorumpowany i pełen zdrad - obejrzyj Grę o Tron. To tyle na zakończenie. Minus stawiam za pesymistyczne przesłanie.

 Czekając na kolejny sezon pamiętajcie, The winter is coming. Obejrzymy go dopiero na wiosnę 2012.

Porównanie czołówek - "Gra o Tron"



Porównanie czołówek - Miecz Prawdy



Karmienie Robina Arryna


Jedna z najpiękniejszych scen - końcowa, a w niej urzekająca Daenerys.


Czołówka


stat4u



5 komentarzy:

  1. Serial Gra o Tron podoba mi się bardzo. Oglądałam z zapartym tchem, ale książek jeszcze nie czytalam. Podkreślam to "jeszcze".
    Bardzo podobała mi się postać Daenerys i tak przypuszczałam, że te smoki się wyklują i doczekać się nie mogłam. Szkoda trochę Khala Drogo. No ale widzę, że Richard Martin nie ma skrupułów do swoich bohaterów.
    O serialu Miecz Prawdy nie słyszałam, teraz obejrzałam trailer i uważam go za kiczowaty. Zresztą, na fali zainteresowania literaturą fantasy, zdarzyło mi się przeczytać kilka beznadziejnych książek, które kopiowały znane tematy w powierzchowny sposób i często były tłem dla romansu.

    Monika F.
    (mam nadzieję jutro odzyskać tożsamość wraz z odzyskaniem naszego komputera)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy tylko zobaczyłem Robina Arryna i zorientowałem się, co się święci, przed oczami stanęła mi scenka z Little Britain :)
    http://www.youtube.com/watch?v=AOfI48IWESo

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie, scenka przednia! Zgadzacie się z moimi plusami i minusami? Może macie inne propozycje? Co wam się podobało, a co nie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Monika, nie zachęcam Cie do serialu "Miecz Prawdy", ale książkę możesz spróbować. To jeden z klasyków fantasy, choć jest nieco naiwna - typowa walka dobra ze złem. Jest w niej jednak dużo ciekawych smaczków, na pewno kilka wątków Cię zainteresuje. Części jest sporo i są dość grube, ale pochłania się je jak dobrą czekoladę ;) Zawsze jak myślałam o ekranizacji tego cyklu, to wyobrażałam sobie coś w rodzaju "Władcy pierścieni". Niestety, przeliczyłam się.

    OdpowiedzUsuń
  5. Właściwie co do plusów i minusów to praktycznie nasze sądy się pokrywają. Ponieważ serial jest wierny książce, to dodam, że mnie u Martina nieco przeszkadza utrącanie wątków, które wydawały się bardzo rozwojowe. Cieszy, że nie przywiązuje się do bohaterów (vide Eddard Stark), ale weźmy np. wątek Dothraków. Najpierw rozbudował intrygę z małżeństwem Daenerys i Khala, plan zdobycia tronu przy udziale wielkiego khalasaru, marsz na wybrzeże i... zwinął ten wątek w ciągu 1 i 1/2 odcinka (to jakieś 4 wejścia serialowe do wątku). Niby ok, bo tak bywa w życiu, ale jakiś niedosyt miałem. Wódz zabity, khalasar odchodzi, nie ma walki o władzę, koniec planów, lipa ;)

    OdpowiedzUsuń